Recenzja filmu

Nieodebrane połączenie (2008)
Eric Valette
Shannyn Sossamon
Edward Burns

Głucho wszędzie

Film dla ludzi, którzy nad oryginalność i niespodzianki preferują pewność i stabilność. Fabuła bez eksperymentów i zasadzek dla widza, czyli słowem: remake japońskiego horroru.
I znów to samo: amerykański remake kolejnego japońskiego horroru. Hollywood najwyraźniej z wielkim trudem przyswaja sobie lekcje pokory. Mimo całej serii nieudanych przeróbek, wciąż nie rezygnuje. "Nieodebrane połączenie" niestety nie jest żadnym pozytywny przełomem, choć tym razem remake kręci nie Azjata, lecz Francuz Eric Valette. Pomysł realizowania angielskojęzycznej wersji horroru Takashiego Miike już na wstępnie należy uznać za bardzo odważny. "Nieodebrane połączenie" nie grzeszy bowiem fabularną oryginalnością. Zamiast kaset wideo mamy tu telefony komórkowe, reszta jest jednak mocno znajoma. W tym przypadku to, co ratowało oryginał, to pewna niekonwencjonalność w podejściu do samej opowieści, a przede wszystkim nietypowe rozegranie zakończenia. Pozwalało to zaskoczyć widzów, którzy po podobnych produkcjach czuli się zbyt pewni siebie. Tymczasem wersja amerykańska zachowała całą wielokrotnie już kopiowaną na różne sposoby historię, lecz pozbawiona została wszelkiej oryginalności. Mamy zatem piękną (a jakże!) główną bohaterkę, która kiedyś przeżyła wielką traumę, a teraz czeka ją nowa 'zabawa' pełna wrażeń. Towarzyszą jej niemal równie atrakcyjne osoby, nie aż tak jednak, by uniknąć losu armatniego mięsa. Postaci te osadzone zostały w historyjce, która nawet babci z rozrusznikiem serca nie ruszy, a co dopiero bardziej rozsmakowanych w horrorach widzów. Oglądając "Nieodebrane połączenie" jedyne co wprawia w zdumienie i intryguje to motywy, które przyświecały twórcom filmu. Obraz jest za mało klimatyczny, by uznać go za horror psychologiczny. Nie żeruje również na tanich sztuczkach, która sprawiały, że przy "Oszukać przeznaczenie" ludzie podskakiwali w fotelach. Nie ma tu też nic, co mogłoby zainteresować fanów gore i makabry, ale to było oczywiste, biorąc pod uwagę amerykańską kategorię wiekową (PG-13). Jedyne uczucie, jakie wzbudza film, to litość – litość dla aktorów, którzy musieli w tej produkcji wystąpić, zapewne skuszeni oryginałem, bo raczej nie scenariuszem Andrew Klavana. Żal Shannyn Sossamon, która jest aktorką piękną, lecz niestety w jej przypadku uroda stała się przekleństwem, sprawiając, że zakres ról, w jakich występuje, nie jest zbyt interesujący. Edward Burns zaś wystąpił tu chyba tylko dla pieniędzy, bo sam kręci zupełnie inne kino... takie, którego nikt nie chce oglądać (jak choćby "Purple Violets"). "Nieodebrane połączenie" ma kilka niezłych momentów, co broni film przed całkowitą klęską. Bohaterowie są sympatyczni, a rozwiązanie fabuły (choć jest kalką innych historii) ma w sobie echo intrygującego oryginału. W tym roku trafiły do kin już gorsze horrory. Jeśli jednak ktoś uważał, że tym razem dostanie naprawdę dobre kino, ten zdecydowanie się przeliczy.
1 10
Moja ocena:
4
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nie od dziś wiadomo, że Hollywood ma hopla na punkcie remake'ów azjatyckich horrorów. A obecnie nawet i... czytaj więcej
Ostatnimi czasy miałem szczęście przy wyborze filmu, na który udawałem się do kina. Po każdym z seansów... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones